niedziela, 3 kwietnia 2011

Kto powiedział, że kobiety są słabe. O markach kobiecych.

Wystarczy wymienić kilka z nich – Toyota, Pepsi, Zara, Netia, Nivea, Milka, TVN Style, Dolce&Gabbana, Elle, Victoria Secrets, MaxMara, Prada, Honda, Nescafe, Colgate, Puma, Axa, Ikea, Coca Cola, Cisowianka, Lirene, Sephora, Gingers, Reebok, Dove, Activia, Visa, Lavazza, Nokia, Nordea, Dermika, Poczta Polska, Era, Castorama, Sigma, Aviva, Rexona, Ziaja, Lindt, Lancia, Omega, Corvetta, Teatr Imka…
a to przecież szczyt góry lodowej najsilniejszych marek o zasięgu krajowym i międzynarodowym.
Myśląc marka kobieca, mam na myśli nie tylko fakt, iż używają jej głównie kobiety. Chodzi mi o jej kobiecość rozumianą wielorako – nazwę, płeć marki, oczywiście fakt, iż używają ich kobiety ma też znaczenie. Są to marki silne, kreatywne, kreujące potrzeby, subtelne w sposób typowy dla kobiet, seksowne, odważne, nowoczesne, wyraziste, tworzące wyraźne skojarzenia, dające poczucie różnorodnego bezpieczeństwa, poprawiające kondycję, pachnące, ale też delikatne. Marki, które kreują codzienność, przeważnie są mocno i odważnie promowane, są ekskluzywne, tworzą szum wokół swojej nazwy. Są popularne, lubimy się nimi otaczać i na nie patrzeć – dotykać - smakować.
Kobiece marki, jeśli są delikatne to bynajmniej nie wynika to z ich słabości, lecz umiejętności dostosowania się (produktu/usługi) do potrzeb kobiecej grupy docelowej. Delikatnością potrafią delektować podniebienia, kuszą i pieszczą, ochraniają, dodają uroku, celebrują kobiecą urodę. Współtworzą też silną osobowość kobiety nowoczesnej, wiedzącej czego chce, świadomej swojej wartości i piękna.
Jestem kobietą i może nie jestem obiektywna, ale marki kobiece idą łeb w łeb z markami męskimi niejednokrotnie ją przewyższając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz