…czyli jak skoncentrować na sobie zainteresowanie „sali” i
pozyskać uwagę siedzących na niej ludzi, albo chociaż na początek jakiegoś jej
małego ułamka. Przy czym nie chodzi o uwagę rodem z filmu Disco polo – tandetną,
za wszelką cenę, cekinową, płytką i pachnącą tanimi perfumami.
Ale zaraz, tu w ogóle nie chodzi o celowe skupianie uwagi na
sobie tylko budowaniu z pomysłem i pewną konsekwencją swojego wizerunku zarówno
w sieci jak i poza nią. Zabawne, że wymieniłam to w takiej kolejności, dowodzi
to tylko tego jak mocno osadzeni jesteśmy w rzeczywistości online. No nie ma się czego wypierać, tak jest. Zdecydowana
większość ludzi, pierwszym działaniem które wykonuje jest dzielenie się
sukcesami i czasem najmniejszymi pierdołami poprzez ekrany i wyświetlacze. Wiele
osób wpada w pułapkę przejaskrawionej „kreacji
siebie” bez względu na zawodową
przynależność i robi to na oślep czyli na zasadzie im więcej tym lepiej, im
częściej tym skuteczniej.
Budowanie własnej marki opiera się na kilku filarach, przy
czym każdy kto zajmuje się tematyką self
brandingu może wskazać kilka
kluczowych jej elementów, często będą to różne wskazówki w zależności od
koncepcji jaką ta osoba przyjęła, ale gdzieś tam na końcu zawsze w jakimś
stopniu będą one zbieżne.
Pokuszę się o parę swoich własnych spostrzeżeń. Na podium,
jako pierwszą wyselekcjonowałabym szczerość – prawdziwość. Dotyczy to wszelkich
działań w sieci przejawiających się w zamieszczanych treściach, komentarzach,
opiniach, zdjęciach, wypowiedziach w relacji do tego, co robione jest offline,
ale także do tego, co było zrobione, powiedziane wcześniej oraz tego co dopiero
będzie zrobione i/lub opublikowane. Każdy miał się okazję przekonać na własnym
bądź innym przykładzie, że fałsz zawsze wyjdzie na jaw, tylko, że wtedy ucierpi
na tym wizerunek, może bezpowrotnie? Więc czy nie warto najpierw zastanowić się
zanim „otworzy się usta”?
Bycie prawdziwym daje tę przewagę nad kreatorami wymuszonymi,
że prawdopodobieństwo pomyłki spada niemal do zera J bo po co udawać kogoś
fajniejszego, ciekawszego, o bardziej radykalnych (bądź też mniej) poglądach, bardziej
cool niż się jest faktycznie skoro tacy nie jesteśmy, to nie są nasze wartości,
inni zauważą tę niespójność a cały obraz naszej osoby straci wiarygodność.
Prawdziwość – spontaniczność to wypowiedzi i działania pełne
emocji, radości, czasem emocji negatywnych, uwarunkowane indywidualnym
charakterem osoby.
Kolejną rzeczą na którą chciałabym zwrócić uwagę jest
zaangażowanie.
Niezbędne we wszystkim co się w życiu robi, zawodowym czy
osobistym, nie ma znaczenia, choćby była to rzecz wykonywana przez ułamek
sekundy. Działanie daje wówczas większą satysfakcję, nie jest nijakie i
pozbawione barw, może dać spektakularny efekt i większe poczucie sprawczości
(?), nieść ze sobą sukces i splendor, kolejne projekty i możliwości. Zaangażowanie pobudza kreatywność także w
sekwencji odwrotnej czyli kreatywność pobudza zaangażowanie, przyciąga
ciekawych nietuzinkowych ludzi.
Zaangażowanie w wypowiedzi, w inicjatywy, nie tylko ich
realizację ale także inicjację. Podejmowane działania, które nie zawsze muszą
być bezpieczne i z dziedzin dobrze nam znanych.
Trzeci element to pasja. Życie z pasją. Praca z pasją.
Robienie nawet małych rzeczy z pasją, z błyskiem w oku, czasem z tym uroczym „głupkowatym
uśmiechem” na twarzy J
Podejmowane projekty, wykonywanie codziennych obowiązków, pisanie,
słuchanie, zaangażowanie, obserwacja tego co się dzieje dookoła – z pasją. Z
ludźmi, którzy posiadają pasję = szczęśliwymi łatwiej nawiązuje się kontakty,
łatwiej im zaufać, dać się im wciągnąć w pozytywne myślenie i działanie.
Znajomości takie mają przewagę nad innymi, są długotrwałe, zarażają pozytywami.
Wyliczankę skończyłabym w tym miejscu, chociaż można by
wymieniać i wymieniać elementy jeszcze długo. Przecież jest ich tak wiele. W detalu
tkwi diabeł.